niedziela, 11 sierpnia 2013

Lekko, wakacyjnie, bursztynowo.

Jak przystało na okres wakacyjny, podzielę się dziś z Wami opowieściami i informacjami przywiezionymi prosto z bałtyckich plaż. Spisałam je z tablic informacyjnych w małej nadmorskiej miejscowości, którą odwiedzam niemal od urodzenia. Mieszkałam przez dobre 20 lat niecałe 30 km od tej miejscowości i tak mi już zostało, że jeśli wybieram morze, to zawsze tylko tam :) Nie są to dziewicze plaże, ale dalekie są od zatłoczonych nadbałtyckich kurortów, których unikam jak ognia. Zdecydowałam, że napiszę ten post zaraz po tym, jak pierwszy raz w życiu uzbierałam na plaży taką oto garść bursztynków. Miałam jakieś nieodparte wrażenie, że te obfite zbiory są związane z tymi właśnie opowieściami. Chyba nawet poczułam coś rodzaju obowiązku dyktowanego przez słowiańskie, morskie duchy... 

My own preciousssss... ;) 

Bursztyn bałtycki - trochę historii
Pierwsze odnalezione ozdoby z bursztynu pochodziły już z późnego paleolitu, starszej epoki kamienia, jednakże prawdziwą popularność tego surowca datuje się na mezolit - środkową epokę kamienia (8000-4800 lat pne.) Wówczas na terenie Morza Bałtyckiego znajdowało się wielkie Jezioro Ancylusowe. Ustępujące lodowce i wody pozostawiły po sobie rozległe torfowiska, bagna i mokradła. Znaleziska archeologiczne dowiodły, że na tych terenach bursztyn był bardzo powszechnym surowcem, przeznaczonym do wyrobu ozdób, amuletów i drobnych paciorków. (...) Służył także do rzeźbienia figurek zwierząt, związanych ściśle z magią łowów, tworzeniem totemów i talizmanów, zapewniających obfite polowania. 
Bursztynowy niedźwiadek (ok. 10 cm) znaleziony w 1887r.
podczas kopania torfu, w okolicach Słupska,
datowany na lata 1700-650r. pne. 
(...) Poza funkcją ozdobną i mistyczną bursztyn służył przede wszystkim jako środek płatniczy. Jego wartość ceniona była w handlu szczególnie z tymi regionami, które ubogie były w zasoby tego surowca. Warto wspomnieć, że bursztyn, dzięki swym niezwykłym właściwościom, już wówczas stosowany był także w leczeniu rozmaitych schorzeń. (...)
Jutlandia (dziś głównie tereny Danii), zwana krainą bursztynu, już 4500 lat pne. stosowała go w magicznych obrzędach, tzw. ofiarach zakładzinowych związanych ściśle ze stawianiem fundamentów budowli mieszkalnych i sakralnych. W miejscach, gdzie miał stanąć budynek, zakopywano w ziemi gliniane naczynia z miedzianymi i bursztynowymi ozdobami, mającymi zapewnić domostwu i jego mieszkańcom spokój, dostatek i bezpieczeństwo.
Od zamierzchłych czasów bursztyn był w centrum zainteresowania człowieka jako surowiec o wyjątkowych właściwościach i urodzie. Szczególne miejsce znalazł w starożytnej Grecji, gdzie po raz pierwszy porównany został do łez. Sofokles pisał, że bursztyn jest łzami mitycznych ptaków indyjskich, które opłakiwały tragiczną śmierć bohatera wyprawy po złote runo - Meleagra. Według Eurypidesa bursztyn powstał z łez Heliad - sióstr niepokornego Faetona, syna Heliosa, który ukradłszy ojcu mityczny rydwan i zniszczywszy ziemię, zginął rażony przez Zeusa gromem. [moja uwaga: ten sam mit wspomniany został w platońskiej opowieści o Atlantydzie, o której pisałam w majowym poście]. Nicjas z Aten uważał jantar za promienie słońca rzucane o jego zachodzie na ziemię, stąd też z racji złotej barwy i wówczas jeszcze tajemniczego pochodzenia, zwany był kamieniem słońca.
Pochodzenie i właściwości bursztynu bałtyckiego
Bursztyn bałtycki, zwany także sukcynitem, bałtyckim złotem lub jantarem to kopalna żywica powstała w naturalnych warunkach około 40-50 milionów lat temu. [że co?!!!!] Formowanie się bursztynu będącego wynikiem wydostawania się żywicy z pęknięć pni i gałęzi, nie jest związane z jednym gatunkiem drzew. Każde złoże tego surowca w zależności od jego umiejscowienia kształtowało się w wyniku żywicowania odmiennego gatunku. Właściwości chemiczno-fizyczne bursztynu bałtyckiego wskazują na jego pochodzenie, rzecz dziwna, od araukarii Agathis, której pozostałości brak jest praktycznie na całej półkuli północnej. 
araukaria
Najprawdopodobniej "producentem" tego cennego surowca był wymarły gatunek sosen. Współczesne gatunki tych drzew wykazują niewielki stopień żywiczności, a ich żywica różni się składem chemicznym od swoich przodków. Pozostaje przypuszczać, że sosny sprzed 50 mln lat miały zgoła inne właściwości.
Początek procesu powstawania bursztynu miał miejsce w warunkach lądowych, wskutek wyciekania żywicy z uszkodzonego drzewa i uchodzenia z niej składników lotnych, co w konsekwencji doprowadzało do jej stwardnienia. Istotną rolę w formowaniu bursztynów miały także bakterie, jednakże ostateczny kształt nadawała im woda morska. W eocenie (56-34 mln lat temu) miejsce miała transgresja morska, czyli zalewanie lądu przez morze wskutek ruchów tektonicznych. Wówczas to wiele lasów bursztynodajnych wraz z bogatymi złożami żywicy znalazło się pod wodą. Ruchy wody morskiej: falowanie, pływy i prądy przenosiły bryłki żywicy wraz z leśną glebą i pniami, pokrywając je piaskiem, mułem oraz martwymi roślinami i zwierzętami morskimi. Morski osad denny stopniowo pokrywający nanosy żywicy przyczynił się do stworzenia wtórnych złóż bursztynu. Mimo licznych badań zmierzających do odpowiedzi na pytanie jak tworzy się ten niezwykły surowiec, wciąż brak jest istotnych danych dotyczących przemian chemicznych, które doprowadziły do jego powstania.
Wyjątkowość naszego bałtyckiego jantaru opiera się przede wszystkim na niespotykanej zawartości tzw. kwasu bursztynowego, wahającej się w granicach 3-8%, co sprawia, że jest on stosunkowo twardy i błyszczący. (...) Najczęściej bursztyny bałtyckie mają żółtą barwę w różnych odcieniach. Niekiedy bywają też czerwonawe, mlecznobiałe lub brunatne. Rzadkością są bursztyny o odcieniu zielonkawym lub niebieskawym. 
Pozyskiwanie bursztynu z Bałtyku
Pierwsze udokumentowane wzmianki o poławianiu bursztynu z morza sięgają X wieku pne. Dzięki fragmentowi obelisku z tamtego okresu odnalezionemu w Niniwie, na którym widnieje napis wykonany pismem klinowym wiemy, że już wówczas walory tego surowca były bardzo cenione. (...) W polskiej literaturze tradycje wyławiania z morza bursztynu znaleźć można w zapiskach Macieja Kromera z XVI w. zawartych w dziele "Polska". Autor wzmiankował o nagich ludziach, którzy brodząc w morzu wyławiali niesiony prze fale bursztyn. O bardzo intensywnej eksploatacji bursztynu w XVI w. świadcza też różnorodne ryciny i napisy na mapach z tamtego okresu. Mapa z 1539r. przygotowana przez niejakiego Olausa Magnusa przedstawia beczułki i ludzi z łopatami, co świadczyć może o poszukiwaniu bursztynów także na nabrzeżu. (...) Na mapie tego samego autora z 1555r. wokół beczułek widać leżące bursztyny. Bardzo istotnym jest fakt, ze już wówczas wiedziano w jakich warunkach połowy jantaru są najbardziej korzystne. (...) Wiele więcej szczegółów dotyczących pozyskiwania jantaru z wód Bałtyku przekazuje literatura XVIII i XIX wieku, w której znaleźć można liczne wzmianki o jego zbieraniu i łowieniu. Na jej podstawie można odtworzyć metody, jakimi posługiwano się w celu wydobycia tego surowca. Najpowszechniejszym i nie wymagającym nadmiernego wysiłku sposobem zbierania bursztynu było poszukiwanie go na brzegu morza po sztormach i nawałnicach lub przekopywanie gruntu wzdłuż plaży. Zbieracze bursztynu często brodzili w wodzie wydobywając z niej na brzeg nagromadzone osady i wodorosty, z których ich rodziny wybierały złote bryłki jantaru.

Od siebie mogę dodać, że sposób poszukiwania bursztynów przez grzebanie w wodorostach, albo muszelkowych "śmieciach" leżących na brzegu, poznałam jeszcze w czasach studenckich, od jakiejś przypadkowo poznanej wczasowiczki-zbieraczki. Nigdy jednak nie udało mi się zebrać ich aż tyle :) Tym razem musiałam chyba dostać jakieś specjalne pozwolenie od Juraty ;)
Aha i jeszcze jedno. Na samym dole jest mapka Polski z zaznaczonymi obszarami występowania bursztynu. Oczywiście znalazłam go tam, gdzie występować nie powinien - to pas wybrzeża na zachód od Kołobrzegu. Kto by się tam słuchał naukowców - przecież nie Matka Ziemia ;)
Początkowo myślałam, że to będzie jeden post, ale doszłam do wniosku, że jednak podzielę go na dwa. W następnym będzie nadbałtycka legenda - zapraszam za parę dni. Na razie przeczytajcie jeszcze kilka bursztynowych ciekawostek.



BURSZTYNOWE CIEKAWOSTKI

Bursztyn zgromadzony był na morenach polodowcowych, czyli olbrzymich, przemieszanych masach piasku, gliny i kamieni, pozostawionych przez topniejący lodowiec skandynawski. 

Na terenie dzisiejszej Polski jantar znany był i używany jako biżuteria już około 11.000 lat temu. 

Nazwa sukcynit pojawiła się po raz pierwszy w dziele rzymskiego pisarza Pilniusza Starszego "Naturalis Historia". Pochodzi ona od łacińskiego sucus - sok. Stąd żywica, jako "sok z drzewa", zwana jest sucinium. Również Tacyt, jeden z najwybitniejszych rzymskich historyków, żyjący w latach 55-120, w swoim dziele "Germania" określił bursztyn jako żywice drzew. 

Nazwa "bursztyn" zapożyczona została najprawdopodobniej z dialektu średniodolnoniemieckiego "bornsten" lub wschodniopruskiego "bornstein". 

Zwiększone żywicowanie drzew spowodować mogły popioły wulkaniczne. Prawdopodobnie chmury popiołów powodujące dłuższą noc wpłynęły na wydzielanie przez drzewa większej niż zwykle ilości żywicy. 

Największa znaleziona w 1984r. bryła bursztynu bałtyckiego ważyła 3100 gram. Skłonność sukcynitu do wietrzenia sprawiła, że obecnie jej masa nie przekracza 2880 gram, choć wymiary pozostały takie same. 

Największą ilość bursztynu wyrzuca morze. W roku 1800 na pruskim wybrzeżu, po silnym sztormie, udało się w ciągu jednego dnia zebrać niebagatelną liczbę 150 beczek jantaru.

Potarty bursztyn wydziela ostrą żywiczną woń. Nadal nie do końca wiadomo, co jest tego przyczyną. Wszelkie ugrupowania aromatyczne w ciągu milionów lat tworzenia się tego surowca musiały się ulotnić, co nie zmienia faktu, ze ogrzany bursztyn wydziela specyficzny zapach. 

W roku 1500 w rejonie Sambii (Obwód Kaliningradzki) pewien rolnik w czasie prac polowych natrafił na niewielką bryłkę bursztynu. Zdziwiony zaczął przeszukiwać spulchnioną ziemię znajdując jeszcze kilka fragmentów jantaru. Od tego czasu rozpoczęto poszukiwanie surowca w ziemi, tworząc kopalnie odkrywkowe.

I - Rejon Możdżanowa 
II - Rejon Chłapowsko-Sambijski
III - Rejon Borów Tucholskich 
IV - Kurpie 
V- Rejon Parczewa 


15 komentarzy:

  1. Mój syn Wojciech miał sześć lat kiedy otrzymałam sanatorium dla matki z dzieckiem w Dąbkach...
    Pewnego wietrznego dnia spacerowaliśmy razem brzegiem morza..., i zauważyliśmy meduzę wyrzuconą na piaszczysty brzeg przez falę. Powiedziałam wówczas do synka - Zwróćmy morzu co do niego należy, a on spełni nasze życzenia.
    Chcieliśmy nazbierać bursztynów. Wojciech, miał w rękach żółtą plastikową łopatkę za pomocą której zwrócił morzu meduzę i zaraz potem nazbieraliśmy kilka dobrych garści BURSZTYNÓW... Ech, trzymam je w specjalnym pojemniku szklanym do dziś...
    Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka garści? To naprawdę mieliście piękny połów. Pięknie wyglądają, kiedy są mokre, prawda? Aż się wierzyć nie chce, że można to po prostu znaleźć na plaży ;) Morskie Duchy istnieją z całą pewnością. W przeciwnym wypadku nie byłoby tylu fascynujących legend :)
      Mój Potomek niestety nie wykazał cierpliwości do grzebania w muszelkowych "śmieciach". Ograniczył się tylko do zazdrosnych zachwytów i w sposób praktyczny wskoczył do wody ;) Za to ja miałam frajdę niesamowitą. Najchętniej wróciłabym tam choćby zaraz, tylko w tym konkretnie celu ;)
      Uściski Ewo!

      Usuń
  2. Uwielbiam bursztyny, mają coś urzekającego w sobie.
    A, że lubię mieć co lubię, to mam naszyjnik z bursztynu i to z historią, bo po babci mojego męża ;)
    Dodam, że bursztyn (prawdziwy, nie made in PRC) pomaga ludziom ze schorzeniami tarczycy.

    Serdecznie pozdrawiam :)

    P.S Sklepik z mitologią już otwarty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Ja też mam sznur prawdziwych nieoszlifowanych bursztynów, kupiony przez moją mamę ze 30 lat temu, jeszcze w Cepelii. Chińszczyzna wykluczona - nie te czasy ;) Tyle, że ja nie lubię ich nosić, bo mnie okrutnie drapią ;) Wolę na nie patrzeć ;)

      Tak, tak - widziałam już, że sklepik jest otwarty. Cena mocno mnie zmroziła, tym bardziej, że mam chęć również na tom 1, więc powolutku ;) Ale i tak na pewno kupię; nie odpuszczę ;)

      Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  3. Moja Droga.

    Dziękuję Ci za kolejny, bardzo ciekawy artykuł.

    Lubię je czytać, ponieważ piszesz je z niezwykłą starannością.

    Co do samych bursztynów, to uważam, że trudno byłoby znaleźć osobę, która ich nie lubi. Za każdym razem, kiedy jestem na giełdzie minerałów, najwięcej czasu poświęcam właśnie bursztynom. "Uwięzione" w tej przezroczystej strukturze owady, są niezwykle fascynujące, kiedy pomyślimy, że przetrwały miliony lat.

    Niestety, coraz więcej chińskiej tandety zalewa cały świat. Piszesz o Cepelii, która była naszą, narodową wizytówką ludowej twórczości. Byłem częstym bywalcem i klientem Cepelii. Do dnia dzisiejszego moja była Dziewczyna ma bransoletkę z bursztynów, którą Jej podarowałem, a było to ponad czterdzieści lat temu. Ułożyła sobie życie w Kanadzie. Muszę kończyć, ponieważ zaczynam pogrążać się we wspomnieniach.

    Jeszcze raz dziękuję za wspaniały tekst.

    Pozdrawiam serdecznie. :)

    Nie chcę być natrętny, ale chcę przypomnieć i powtórzyć, że w każdej chwili mogę Ci sporządzić i przesłać kosmogram urodzeniowy z opisem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No coś ty :) Nie jesteś natrętny. Ja ciągle o tym pamiętam. Musiałam tylko zagadnąć mamę o tę godzinę ;)

      Dziękuję za miłe słowa. Naprawdę cieszę się, że to co piszę znajduje Twoje uznanie :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Witaj :)

    Nadrabiam zaległości. Jantar jest przepięknym darem czasu dla Słowian. Sama mam kilka pięknych figurek wykonanych z bursztynu, który towarzyszy moim wspomnieniom od najwcześniejszych, dziecięcych lat. Ale przyznaję, że poza obiegową wiedzą na temat tego surowca, niewiele wiedziałam o nim do tej pory. Stąd moje szczere podziękowania za ciekawy post, pełen cennych informacji. Szczegóły odnoszące się do datowania, są frapujące. Co prawda wizja Bałtyku sprzed stopienia się lądolodu jest dla mnie klarowna, ale jak pomyślę sobie o pokładach lasów, jakie kiedyś musiały tutaj rosnąć... przecież od tysięcy lat ludzie zbierają bursztyn. A twój przepiękny "łut szczęścia" jest najlepszym dowodem na to, ile wciąż musi go być w głębinach morskich. Ja ostatnimi czasy jednak, kiedy myślę o Bałtyku, nie rozmyślam o bursztynie, ale o owym tajemniczym odkryciu opodal wybrzeży Szwecji, które może być najważniejszym w tym stuleciu, lecz z jakiegoś powodu ktoś stara się o tym "nic nie mówić", choćby po to, aby np. zaprzeczyć.

    Pisałam o tym tutaj (przy okazji notki o pewnym filmie):

    http://anhelli-anhelli.blogspot.com/2012/08/the-tommyknockers-stukostrachy-stephen.html

    Od przeszło roku naukowcy z takich krajów jak: Izrael, USA, Rosja, Japonia, kręcą się wokół, zaś do zwykłych ludzi docierają zaledwie strzępy. :( Najnowsze info jakie mam pochodzi z maja tego roku, kiedy to naukowcy z Tel Awiwu podali, że to nie może być dzieło natury i ma przeszło 14 tyś. lat, ale znowu... Szwedzka Akademia Nauk staje okoniem, zaś nurkowie, wciąż uziemieni. Odkrywcy posyłają tam tylko sondy. I tylko dziwnych flot się mnoży na Bałtyku, przypływają do nas ostatnio gostki aż z Omanu (przy okazji fregat). O_o A zwykłych ludzi co? Straszy się, że piranie odgryzą im... także widzisz. Bursztyn nie jest jedynym "złotem" Bałtyku, choć rozsławiał nasze ziemie zanim Cesarstwo Rzymskie zrodziło się w czyimś chorym umyśle. Ps. Mała uwaga do mapki na dole. Bursztyn nie jest jedynie odnajdywany nad Bałtykiem. Dawni Celtowie, z ziem starożytnej Francji oraz liczne plemiona z południa Europy, docierając do Polski, zahaczały także o Góry Sowie (Pd-Zach. Polska), gdzie - ponoć także był znajdowany. Wiem to z rozsianych po różnych książkach źródeł. Jedne dotyczyły starożytnej Polski, inne np. opisywały wojska niemieckie (XX w.) drążące ziemię Gór Sowich w poszukiwaniu cennych złóż. To tak na marginesie, bo j.w. są to zaledwie strzępy info, które kiedyś przez przypadek, nie szukając, gdzieś przyuważyłam. Może uda ci się znaleźć coś na ten temat.

    Tak czy owak, gratuluję pięknego połowu. Okazy prezentują się wspaniale, dobrze jest także mieć takie miejsce, do którego wracamy po latach z niegasnącym sentymentem. Takim miejscem dla mnie (nad Bałtykiem) jest Kołobrzeg, choć nie tylko. Niby miejsce plażowania, hotele, etc, ale jednak nie tak bardzo oblegany jak dawniej, więc i w tym roku je odwiedzę. Należę do tych, którzy lubią spacerować wzdłuż plaży jesienną porą, bo i tak nigdy się nie opalam. Koffam szczególnie mocno to wzburzone morze i silny wiatr. ;)

    Pozdrawiam serdecznie i raz jeszcze dzięki za cenne informacje. :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również, poza obiegową wiedzą, nie miałam dotąd pojęcia o tych wszystkich faktach. Obawiam się, że miałam oczy okrągłe ze zdumienia, gdy czytając te informacje doszłam do odniesień do starożytnej Grecji - nie spodziewałam się znaleźć takich opowieści paręnaście metrów od plaży :)

      Co do znaleziska w szwedzkiej części Bałtyku, czytałam już kiedyś u ciebie tę notkę. Ten obiekt jest niesamowity! Wkurzająca jest świadomość, że media milczą w tej sprawie. W Polsce nie ma co liczyć na jakikolwiek komentarz... U nas Nauki się nie rozwija, u nas pielęgnuje się Ciemnogród niestety, jak mawia mój Yang.

      Co do Celtów w Górach Sowich, to, będąc w Karpaczu, przeglądałam w księgarni pewną książkę o Walonach (fachowi wytapiacze metali, którzy przybyli w tamte okolice w średniowieczu zdaje się). Tyle, że tam były raczej odniesienia do Szklarskiej Poręby. Żałuję, że jej nie kupiłam i co gorsza nie zapisałam tytułu. Nie znam Gór Sowich, ale po przejrzeniu kilku informacji nt. ich historii geologicznej, myślę, że kiedyś się tam wybiorę, a wtedy... wszystko zapewne napisze się samo ;)

      Jeszcze apropo's Karpacza: ależ niesamowite muzeum multimedialne powstało w tym mieście! Obowiązkowo musicie je odwiedzić, jak się tam znajdziecie! Oniemiałam. Odniesienia alchemiczne na każdym kroku. Zresztą stąd było to moje zainteresowanie Walonami w księgarni.

      Takie miejsca i pasjonaci powinni być w każdym mieście:
      http://www.karkonoskietajemnice.pl/1/Historia-powstania.html

      Usuń
    2. Na pewno zatopię się w poleconej przez ciebie stronie głębiej, na pierwszy rzut oka widać, że jest niezwykle ciekawa. A co do Gór Sowich, musisz koniecznie odwiedzić. Ja byłam tam dotąd parę razy (i latem, i zimą), i za każdym razem powracam stamtąd z nowymi pokładami energii. To naprawdę urokliwy zakątek Polski, otoczony lasami, uzdrowiskami, żyją tam bardzo mili ludzie.
      Tak, to przykre, że Polska, z której wywodzi się Kopernik i M.C. Skłodowska, jest dzisiaj takim Ciemnogrodem i wcale nie mam na myśli stare babuszki, czczące swoje święta. Dla mnie Ciemnogrodem jest Wiejska, obce wpływy niszczą tę ziemię od 2 tyś.lat. nie pozwalają młodym, ambitnym w pełni rozwinąć skrzydła. Ważniejszy jest chwilowy poklask i mamona, aniżeli ponadczasowe dzieła i odkrycia. Ale tą Karkonoską Tajemnicą pocieszyłaś mnie odrobinę, cieszy że wciąż są między nami zapaleńcy, którzy dokopują się do niezwykłych skarbów czasu.

      Pozdrawiam serdecznie. Miłego dnia życzę lub jak mawiał mój kolega ze studenckich czasów (o szóstej rano przed wykładami): Dobry wieczór! ;)

      Usuń
    3. Niektóre babuszki czczące swoje święta mają czasem bliżej do istotnej wiedzy, niż wspomniani przez Ciebie "mieszkańcy" Wiejskiej ;) W tym się zgadzamy ;)
      Prawda, że Karkonoskie Tajemnice są niespodziewaną perełką? Wiedziałam, że znajdą Twoje uznanie:) Musisz je odwiedzić, jak będziesz w Karpaczu.

      Usuń
  5. Kłaniam się.

    Basia jak zawsze "dorzuciła" garść cennych informacji, tym razem o bursztynie. Dzięki Ci Mądra Kobietko.

    Droga Beth Luis Nion.

    Zapraszam w Góry Sowie. W prostej linii od mojego domu do szczytu Wielkiej Sowy jest 22 kilometry. Z balkonu widać gołym okiem wieżę na Sowie, a po lewej stronie Ślężę ("górę mocy") z antenami telewizyjnymi. Często objeżdżam rowerem obydwie góry. Widoki super, zrzucenie nadwagi zapewnione.

    Pozdrawiam serdecznie. :)



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^_^ Zazdroszczę ci Edi widoków, ja z moich okien widzę ino pochylające się nad moim oknem krzewy różane, kasztany i inne zbuntowane drzewa X,D
      Góry Sowie - urzekają nie tylko nazwą zaś Ślęża razem z Radunią -- odkąd pan Białczyński opisał na swoim blogu jak to Ślęża wraz z pozostałymi górkami, dziwnym* trafem układa się w kształt konst. Oriona, spędza mi sen z powiek. Byłam tam tylko raz jeden w życiu, ale na pewno nie ostatni. Ta góra skrywa nie jedną tajemnicę.

      Pozdrawiam Was moi koffani :****

      Usuń
    2. Edi (pozwolisz, ze wybiorę formę używaną przez Basię?), zorientowałam się, że jesteś z tamtych okolic już dawno :) Przemknąłeś mi przez głowę, gdy łukiem mijaliśmy Wałbrzych, wracając do domu. Zazdroszczę Ci bliskości tych terenów i tych widoków, kiedy oglądam zdjęcia z Twoich wycieczek rowerowych.

      A teraz jeszcze ugotowaliście mnie obydwoje: Basia, tym powiązaniem Ślęży z Orionem, a ty, faktem, że widzisz Ślężę z balkonu... Zamiast pisać nowego posta, znów będę nurkowała w necie za informacjami na ten temat, do późnej nocy ;)

      Pozdrawiam Was gorąco !!!

      Usuń
  6. Zostawiam ślad bo wiem, ile kosztuje czasu i energii napisanie takiego posta, a nie co u mnie było dziś na śniadanie. :) W szkołach nie uczą o wielu rzeczach, także o Słowianach, ad vocem bursztynu ---to jeden z najlepszych polskich towarów eksportowych (był). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. 5000lib: Dziękuję za uznanie; naprawdę doceniam Twój komentarz ;) To między innymi dlatego te posty takie nieczęste, choć w głowie aż tłoczno od pomysłów.
    Strasznie żałuję, że system nauczania tak się zdewaluował i w tej chwili w zasadzie przeszkadza w poznawaniu świata zamiast pomagać. Oczywiście nie wszystkim - niektórzy na nim korzystają, ale większość tylko na nim traci - czas, poczucie własnej wartości i chęć do samokształcenia.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń