czwartek, 30 maja 2013

Platońska historia o Atlantydzie

Platońska historia o Atlantydzie jest kulą u nogi całej oficjalnej archeologii. Naukowcy męczą się z nią od lat. Niektórzy posunęli się nawet do pogardliwych oświadczeń, że "zbiór teorii dotyczących Atlantydy jest doskonałym materiałem do studiowania ludzkiego szaleństwa" (Franz Susemihl). Wszystko to tylko dlatego, że nie znalazł się dotąd żaden współczesny Schliemann, który swoimi odkryciami dowiódłby, że Atlantyda to nie tylko legenda. 






W efekcie mamy naukową, ale mało wiarygodną wersję, jak to 2,5 tys. lat p.n.e. (to jeszcze epoka kamienia łupanego), "prymitywni" starożytni Egipcjanie zbudowali nieprymitywne piramidy, które do dziś zadziwiają zamkniętą w ich murach matematyką i astronomią. Skąd dysponowali tą wiedzą? Oficjalnie dowiadujemy się, że nastąpiło to w wyniku wytrwałych i systematycznych obserwacji nieba, w myśl zasady, że zawsze musiał być jakiś początek. To, że w tzw. okresie predynastycznym (przed 3000 p.n.e.) faraonowie i kapłani północnego Egiptu otaczani byli czcią przysługującą bogom, raczej się pomija. Właściwie dlaczego ludy północnego i południowego Egipt walczyły ze sobą przez kilka wieków? Może dlatego, że ich kultury różniły jak niebo i ziemia i dopiero ich wielowiekowa asymilacja sprawiła, że ostatecznie stały się jednym państwem? W oficjalnej archeologii przyjęło się twierdzić, że dopiero zjednoczenie południowego i północnego Egiptu spowodowało wielki rozwój tej cywilizacji. Czy aby na pewno był to jej rozwój, a nie schyłek?
W tym samym momencie (choć co do rzeczywistej daty tego "momentu" mam duże wątpliwości) w basenie Morza Śródziemnego pojawiły się inne zadziwiające cywilizacje. Na wyspie Krecie rozwinęła się kultura minojska z budowlami, których mieszkańcy Półwyspu Peloponeskiego mogli w tamtym okresie tylko pozazdrościć. Kreteńczycy posługiwali się kilkoma rodzajami pisma, w tym również pismem linearnym, które do tej pory nie zostało rozszyfrowane. Oczywiście, jak to zawsze bywa, przyszedł moment, gdy osłabiona cywilizacja kreteńska dała się zniszczyć najazdami zazdrośników z kontynentu - Mykeńczyków, czy jak kto woli Achajów. Takich zagadkowych, lecz mało ekspansywnych cywilizacji jak kreteńska, było znacznie więcej - miały własne pismo, własny system wierzeń i darzone były estymą przez okoliczne, bardziej prymitywne plemiona.
Kurz najazdów i wojen być może przykryłby wszystko, tak jak pustynia poradziła sobie ze Sfinksem, gdyby nie to, że największym "towarem" do zagrabienia w tamtym czasie była, oprócz "łupów" i bogactw naturalnych, po prostu wiedza. A skoro już ją zdobywano, to jednak potrafiła przetrwać kolejne stulecia. Zniekształcona jak w zabawie w "głuchy telefon", ale jednak...
Dzięki tej właśnie wiedzy, z pomroku dziejów wyłoniła się opowieść o miejscu, które nieustannie rozpala naszą wyobraźnię - opowieść o Atlantydzie.

"Posłuchaj Sokratesie, Opowieść bardzo dziwna, ale ze wszech miar prawdziwa. Opowiadał ją kiedyś Solon, najmądrzejszy spośród siedmiu mędrców. (...) Jest w Egipcie (...) powiat zwany Saityckim. W tym powiecie największym miastem jest Sais, skąd też pochodził i król Amasis. U nich tam nad miastem króluje pewne bóstwo, które się po egipsku nazywa Neith, a po grecku, jak oni mówią, Atena. Oni twierdzą, że bardzo lubią Ateńczyków i że w jakiś sposób są z nami tu spokrewnieni. Solon mówił, że gdy tam przyjechał, bardzo go tam zaczęto szanować. Dość że zaczął się rozpytywać o dawne czasy tych kapłanów, którzy najwięcej byli z tym obznajomieni, bo sam nic o tym po prostu nie wiedział i nie znalazł żadnego innego Hellena, który by o tym wiedział cokolwiek. I tak raz, pragnąc ich wyciągnąć na stówko o dawnych czasach, zaczął mówić o najdawniejszych dziejach naszych, o Foroneusie, którego pierwsze podania dotyczą, i o Niobie, a znowu o potopie opowiadał bajki, jak to przetrwali Deukalion i Pyrra, i wywodził pokolenia od nich pochodzące, i starał się przypomnieć sobie, ile to lat trwały te rzeczy, o których mówił, i starał się obliczyć lata.
Na to jeden bardzo stary kapłan powiedział: – Oj, Solonie, Solonie! Wy, Hellenowie, zawsze jesteście dziećmi. Nie ma starca między Hellenami. (...) – Młode dusze macie wszyscy – powiada. – Nie macie w nich żadnego dawnego mniemania, opartego na starych podaniach, ani żadnej wiedzy okrytej siwizną wieków. A przyczyna tego taka. Wiele razy i w różnym sposobie przychodziła zguba rodzaju ludzkiego i będzie przychodziła nieraz. Od ognia i od wody największa, a z niezliczonych innych przyczyn inne, krócej trwające. U was też mówią, że Faeton, syn Heliosa, zaprzągł raz konie do wozu ojca, a że nie umiał pędzić po tej samej drodze co ojciec, popalił wszystko na ziemi i sam zginął od pioruna. To się opowiada w postaci mitu, a prawdą jest zbaczanie ciał biegnących około ziemi i po niebie i co jakiś długi czas zniszczenie tego, co na ziemi, od wielkiego ognia. Wtedy ci, którzy mieszkają po górach i na wyżynach, i w okolicach suchych, bardziej giną niż ci, co mieszkają nad rzekami i nad morzem. (...) A kiedy znowu bogowie ziemię wodą oczyszczają i zalewają potopem, wtedy się ratują ci, co po górach krowy pasą i owce, a tych, co po waszych miastach mieszkają, rzeki spłukują do morza. (...) Nie wiecie nic ani o tym, co tu było, ani co u was było w czasach zamierzchłych. Te twoje rodowody, Solonie, i te historie, któreś opowiadał o tym, co u was, mało się różnią od bajek dla dzieci. Wy naprzód pamiętacie tylko jeden potop, a przed tym było ich wiele. Oprócz tego nie wiecie, że w waszej ziemi mieszkał najpiękniejszy i najlepszy rodzaj ludzi, od którego pochodzisz i ty, i całe wasze dzisiejsze państwo. Bo zostało wtedy trochę tego nasienia, ale wy o tym nie wiecie. (...) Później przyszły straszne trzęsienia ziemi i potopy i nadszedł jeden dzień i jedna noc okropna – wtedy całe wasze wojsko zapadło się pod ziemię, a wyspa Atlantyda tak samo zanurzyła się pod powierzchnię morza i zniknęła. "[Platon, Timaios]
Jedną z pierwszych usystematyzowanych publikacji, które przeczytałam na ten temat, była książka Murry Hope "Atlantyda - mit czy rzeczywistość". Wszystko, co przeczytałam wcześniej, czy to u Dänikena, czy u innych podróżników-pasjonatów, było dość chaotyczne i zbyt skrótowe. Ta pozycja jest znacznie szersza. Podejmuje próby, zarówno określenia przyczyn katastrofy, jak i opisania ewentualnych pozostałości po tej wielkiej cywilizacji, której ślady można znaleźć na wielu kontynentach. 
Wśród wielu hipotez, do racjonalnej strony mojego umysłu, najbardziej przemówiła ta o przebiegunowaniu Ziemi, w wyniku zderzenia z jakimś ciałem kosmicznym: asteroidą lub kometą. Spowodowało to zmiany, w wyniku których mamy stan aktualny biegunów. W czasach, gdy Atlantyda była kwitnącą cywilizacją, biegun północny znajdował się jednak gdzieś w miejscu Zatoki Hudson, co z kolei oznacza, że tereny Antarktydy nie były pokryte lodem, a wręcz przeciwnie. Podobny, znacznie cieplejszy klimat panował wówczas na terenie obecnej Syberii. Hipotezę tę, uzasadnia się następująco:

jaskier bulwiasty
"Hapgood opisuje mamuta, którego śmierć dopadła w momencie spożywania świeżego posiłku złożonego z jaskrów bulwiastych. Uważa się, ze mamuty żyły w czwartorzędzie i stały się gatunkiem wymarłym w plejstocenie. Niewątpliwie przyczyniła się do tego jakaś katastrofa, która spowodowała zmianę klimatu nieomal w ciągu jednego dnia. Sugeruje się, ze mamuty zadusiły się duszącymi gazami lub utonęły podczas powodzi. Dlaczego jednak w takim wypadku znajdowałyby się w środku pokrytego lodowcem rejonu? Muck twierdzi, że podczas czwartorzędu omawiany obszar, czyli północna Syberia, był całkowicie wolny od lodu, co oznacza temperaturę w granicach 4-5 st. Celsjusza, chociaż występowanie jaskru bulwiastego, o którym wspomina Hapgood, wskazywałoby, że była ona nawet wyższa. Świeże mięso znajdujące się w takiej temperaturze dłużej niż 3-4 dni niewątpliwie zaczęłoby gnić. Znajdowane obecnie zamrożone mamuty są w bardzo dobrym stanie i nie wykazują oznak rozkładu. Wskazuje to na bardzo szybkie oziębienie się klimatu po ich śmierci. Nie mógł tego spowodować dryf kontynentalny, lecz mogła to spowodować zmiana osi." [Murry Hope, Atlantyda - mit czy rzeczywistość, Wyd. Medium 1994, str.101-102]
Przywołany wyżej Charles Hapgood był autorem teorii, że nasza Ziemia co jakiś czas podlega nagłemu procesowi przesunięcia biegunów, na skutek oddziaływania ciał kosmicznych. Oficjalna nauka stoi na stanowisku, że zmiana biegunów jest to proces powolny i niezauważalny dla jednego pokolenia. Z kolei Otto Muck, był autorem książki "The Secrets of Atlantis", w której częściowo powoływał się na wspomnianą teorię, wskazując ją jako ściśle powiązaną z zatopieniem Atlantydy.
Do tematu Atlantydy z pewnością wrócę. Przewija się on, przez tak wiele czytanych przeze mnie książek, że nie sposób opisać go w jednym poście.




6 komentarzy:

  1. Tak się składa, że pracuję w tej chwili nad pewnym tekstem, który pośrednio odnosi się także do mitu o Atlantydzie. Jest to jednak dla mnie wyłącznie punkt wyjścia do nieco innej historii, nieopowiedzianej dotąd, zobaczymy czy uda mi się czytelnie, rzeczowo tak jak ty, oddać słowami znalezioną w różnych źródłach wiedzę.

    Napisałaś w tytule, że "wolisz być szalona niż ograniczona". Moja droga. Nie jesteś szalona! Ten etap również przechodziłam - etap zwątpienia, ale od kilku lat wiem o takich sprawach, że nie sposób więcej wątpić w cokolwiek. Cała znana ludzkości historia, dotycząca naszych początków - jest kłamstwem. Cała. Caluśka jak długi jest Mur Chiński x 1000! A uczyniono nam tę krzywdę celowo, ponieważ zbyt wiele razy w przeszłości, dochodziliśmy do punktu przejścia, do czegoś, co ja osobiście nazywam Czasem Przemian. Ludzie zaczynali wątpić w bajki, zaczęli z odwagą i fascynacją spoglądać w gwiazdy, domagać się równości i wolności. W takim świecie nie potrzeba więcej: bogów, królów czy choćby prezydentów i podatków. W takim świecie, jaki pozostał nam niczym echo Wieży Babel (na pewno obiła ci się o uszy prawdziwa wersja wydarzeń, jeśli nie, zadaj sobie pytanie: Na co "jakikolwiek Bóg" a zwłaszcza "rzekomo dobry Bóg" miałby krzyżować plany zjednoczonej we wspólnym przedsięwzięciu ludzi, którzy pragnęli sięgnąć gwiazd?).
    Ale oczywiście współcześni ludzie znają pokiereszowaną wersję tego prawdziwego zdarzenia. Wierzą, że każde zjednoczenie, gdzie nie ma wojen, podziałów religijnych i polityki, w imię szczytnej idei, np. takiej aby poznać tajemnice Wszechświata - jest złem.

    ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz... mnie nie martwią łatki szaleństwa czy dziwności. Wolę je sto razy bardziej od bycia częścią szarego tłumu. Mam nawet wrażenie, że te "łatki" nobilitują :)

      Przekonanie, że oficjalna historia dziejów ludzkości jest kłamstwem, urosło we mnie pewnego dnia i już nie zniknęło. Przykleiła się również do tego niechęć do religii, w której mnie wychowano. Jednocześnie jednak, odpryski duchowości w wielu religiach, nieustannie mnie fascynują, tak samo, jak ich wykoślawienie doprowadza mnie do wściekłości.

      Co do tego Czasu Przemian, to zgadzam się z tobą w zupełności. Ja też odnoszę wrażenie, że zaczyna robić się coraz bardziej ekstremalnie. Świat zaczyna wyglądać jak z wizji Orwella czy Huxley'a - krótko mówiąc stoi na krawędzi i jest do kitu. Coraz częściej dopada mnie wrażenie, że ani się obejrzymy, a umrze ostatnia pszczoła i będziemy wsuwać zielony sojlent - jak w nakoszmarniejszym śnie.

      Mówisz, że coraz częściej słyszy się o religiach , a z nauki robi się potwora? Coś w tym jest. Najczęściej jednak wydaje mi się, że wszystko (zarówno religie jak i nauka), co tylko zostaje przyklejone do politycznych sztandarów, staje się wykoślawione jak w czarodziejskim zwierciadle z Królowej Śniegu. Najgorsze, co ludzie zrobili sobie i światu, to polityka i ekspansja militarna. Największe kłamstwo ludzkości to: zbrojenia, których celem jest utrzymanie pokoju. Chce mi się krzyczeć, gdy o tym słyszę - aaaaaaaaaaaaaaa !!!!! Cała polityka składa się z podobnych kłamstw.

      Nie przeczę, że coś w tym jest, kiedy piszesz, że wiedza o przeszłości została ukryta celowo, że z rozmysłem otumaniono ludzkość i cofnięto ją do mroków średniowiecza, z którego do dziś nie może się wydostać. Nie potrafię jednak jednoznacznie ocenić, kto za to odpowiada.

      Usuń
  2. I dlatego chłopcy w habitach, sutannach i inszych ciuszkach modlitewnych, parę tyś. lat temu, postanowili zatrzeć wspomnienie o naszej niezwykłej przeszłości i wędrówce. Aby Oni mogli rządzić i sterować ogłupionym, cofniętym w rozwoju ludem, przez kolejne parę tyś. lat. W tym celu trzeba było wymieszać krew ze słabo rozwiniętym ludem z Bliskiego Wschodu, Afryki, zasiać nową wiarę, nowy porządek, spalić lub ukryć co się dało, także tych, którzy ośmielali się głosić takie jak moje poglądy na wielkich stosach. Jeśli gdzieś istniał jakiś fizyczny dowód tego, że nasza Odyseja trwa dłużej niż nam wmawiano, rozpętywano wojny, krucjaty, konkwisty, wszystko po to, aby to przejąć, zniszczyć lub zatrzeć.

    I oto znowu nadszedł dziwny Czas Przemian na naszej planecie. Więc cóż się robi..? Wbrew wszelkiej logice, coraz więcej słyszy się ino o "religiach" a z nauki robi się potwora. Nie żeby i sama nauka czasami nie była tak ślepa jak kapłani różnych religii, ale sęk w tym, że tamci mają duży wpływ zarówno na rządzących, jak i na "naukę".
    Ludzie, przynajmniej niektórzy, znowu krzyczą: przestańcie wojować, wyrzućcie do kosza wasze chore bajeczki o bożkach, skupcie się na wyniesieniu ludzkości dalej... I co?
    Z jednych się śmieją. Widzieliście UFO? A kiedy byliście u lekarza? Albo: Wierzycie, że Atlantyda naprawdę kiedyś istniała? Jesteście chorzy lub niedouczeni! Innych zbywa się milczeniem: Cuda matematyki, inżynierii i astronomii zapisane w kamieniu na całym świecie z czasów kiedy ponoć po Ziemi biegali jedynie neandertalczycy zżerający swoich ziomali? = To nieistotne, liczy się odgórny paradygmat.

    ...

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc albo wierzysz w bożka z penisem albo całą ich chmarę ... nie uwzględniając, że np. ci z Indii cud nad cudy, fruwali sprzętem o jakim my dzisiaj możemy tylko pomarzyć; albo... wmawia się ludziom, że wszyscy jak jeden pochodzimy od małpy.
    No więc coś z tymi "ciekawskimi" obecnie trzeba zrobić, skoro palić na stosie już nie można a zakazywanie czytania czegoś mogłoby jedynie nagłośnić owe wątpliwości, jakże słuszne zresztą.
    Jaki więc wymyślili sposób? Ów 1% u władzy? Ano stary, wypróbowany. Wyciągnęli znowuż skorpiony i węże z Bliskiego Wschodu, Arabii i Afryki. I idą na nas. Kogo nie ubiją, ścinając głowy... tego zabiją ich koleszkowie Nazi z "nieba". Według mnie wszystko to ma tylko jeden cel: Cofnąć cały gatunek homo sapiens na kolejne tysiące lat w rozwoju. Może wybuchnie jakaś wojna, może po prostu cały świat przyjmie islam. Nieważne, cel będzie spełniony. Mała grupa władców przetrwa, dalej będą mogli kit wciskać neandertalczykom i kto wie, czy tym razem narodzi się znowu jakiś Galileusz, Kopernik, Newton czy Einstein. Jaką mamy gwarancję? Żadnej. Cykl narodzi i śmierci Cywilizacji trwa nadal. Bez końca.

    Dlatego nie uważam, że wierząc w istnienie Atlantydy stajesz się ty czy ktokolwiek inny, szaloną. Platon był jednym z najmądrzejszych ludzi w historii ludzkości i jedno czego zawsze trzymał się choćby za cenę życia: Prawdy. Nie miał żadnego interesu w tym, aby w obecności znanych rządzących ówczesną Grecją, wymyślać takie nonsense. Pytanie tylko jak wiele, jak dokładnie powtórzył to, co krążyło po świecie w formie legendy od tysięcy lat? Dla niego wszak to także było "prehistoria".

    Bardzo dobry tekst, dzięki za jego poruszenie. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że cuda "Mahabharaty" i starożytnych Indii, również rozpalają twoją wyobraźnię do czerwoności :) Dawno już się w nich nie pławiłam.

      "Mała grupa władców przetrwa, dalej będą mogli kit wciskać neandertalczykom i kto wie, czy tym razem narodzi się znowu jakiś Galileusz, Kopernik, Newton czy Einstein" - no niestety jasna cholera, to bardzo prawdopodobne...

      Naprawdę cieszę się, że do mnie zaglądasz.

      Usuń
    2. Cała przyjemność po mojej stronie ^ ^
      Pozdrawiam :)

      Usuń