niedziela, 19 maja 2013

O drzewach na smutno...


Drzewa mówią do mnie od zawsze; nie potrafię mieszkać tam, gdzie ich nie ma i nigdy nie mieszkałam. Muszą być blisko, muszę na nie patrzeć, muszę widzieć jak rosną, jak się zielenią, jak czerwienieją i jak śpią w białym puchu. 
Ścinanie drzew to według mnie barbarzyństwo. Tej wiosny zdruzgotana patrzyłam, jak właściciel pobliskiej działki budowlanej położył dwa kilkudziesięcioletnie dęby - już piękne i rozłożyste. Zastanawiałam się od wielu lat, jaki los je czeka, ponieważ rosły dokładnie na środku i postawienie między nimi jakiegokolwiek domu było co prawda wykonalne, ale trudne. Teraz zostały po nich pniaki i pusta przestrzeń. Pomyślałam wtedy, że będzie budował ten dom latami, że nie uda mu się zrealizować swoich marzeń; nie tym kosztem. To nawet nie była zawiść, to był wydech całkowitej bezradności. 
Niedługo potem w szaleństwie wiosennych porządków, spółdzielnia mieszkaniowa "ogłowiła" (co za wstrętne słowo) dwie ogromne, piękne, stare wierzby pod moim blokiem, rosnące na środku wielkiego trawnika. Nie mam pojęcia komu mogły przeszkadzać i jakie mogły stanowić zagrożenie. Patrzę teraz co dzień na mizerne zielone witki na końcach wielkich pni, na okaleczone drzewa, które ktoś zniszczył bez powodu, w imię jakichś idiotycznych, wyimaginowanych zasad i bezdusznych przepisów. Dlaczego krzyku drzew nie słyszą ci, którzy są dla nich zagrożeniem...? To jakieś szaleństwo...
Szacunek do drzew umarł w naszej cywilizacji. Kiedyś było jednak inaczej... Dawno, dawno temu ludzie czcili drzewa. To drzewa były wtedy świątyniami. Ich zielone sklepienia nie zamykały ludziom oczu na otaczający świat; nie wmawiały im, że są panami wszystkiego; nie pozwalały im zapomnieć, że są równoprawnymi elementami przyrody. 
A teraz? Teraz, nawet dziecko wie, że lasy są płucami świata i potrafi opisać, przy użyciu wyszukanej terminologii, zależność człowieka od drzew, ale cóż z tego? Wiedza podąża swoją uwzniośloną drogą, a praktyka przemyka zbójeckim traktem, akceptowana przez bezduszne prawo i jeszcze bardziej bezduszny biznes. Płuca świata zamieniają się w kasę, tyle, że ona nie wydycha tlenu... 

F jak Fearn czyli olcha, drzewo Brana. Według celtyckiego kalendarza to właśnie moje drzewo [zdjęcie własne]

13 komentarzy:

  1. Kłaniam się.

    Pięknie napisany post, aż chce się go czytać.

    Niedawno na facebooku prowadziłem dialog na temat barbarzyństwa, jakiego dopuszczają się ludzie na drzewach. Jest to epidemia ogólnonarodowa. W Wałbrzychu, na osiedlu Podzamcze wycięto kilkadziesiąt topól, co było podyktowane między innymi bezpieczeństwem mieszkańców. Kilka drzew swoimi korzeniami uszkodziło główną rurę zasilającą osiedle w gaz. Chodniki wyglądały jak kratery na Księżycu, ponieważ korzenie topól wypiętrzyły asfalt. Tu rodzi się pytanie: "Kto zadecydował, żeby sadzić topole, których korzenie są nadzwyczaj długie i zalegają płytko pod ziemią?". Taka była gospodarka socjalistyczna, którą doskonale pamiętam, mam 68 lat. Wracając do dnia dzisiejszego, a konkretnie do osiedla Podzamcze, muszę przyznać, że w miejscu gdzie rosły owe nieszczęsne topole, zasadzono nowe drzewa, położono nowe chodniki i wylano nowy asfalt - ścieżkę rowerową.

    Rozumiem Twój ból, ponieważ przed blokiem gdzie mieszam rósł dorodny modrzew, który sięgał piątego piętra. Któregoś pięknego poranka przyszła ekipa intruzów i dokonała egzekucji modrzewia. Zrobiłem raban, który na nic się nie zdał, ponieważ mojej żonie posunięto przed oczy "papier - wyrok", który mieli w garści intruzy. O tym przykrym wydarzeniu pisałem w jednym z postów, do którego zamieszczam link: http://umiarkowany-eremita.blogspot.com/2011/12/nasi-skrzydlaci-przyjaciele.html

    Jak w pierwszym, opisanym przeze mnie wypadku, działania były uzasadnione a szkoda naprawiona, tak w drugim nie dopatrzyłem się żadnego usprawiedliwienia, wszak modrzew nikomu i niczemu nie zagrażał.

    Na temat drzew można rozprawiać godzinami, dlatego ograniczę się stwierdzenia, że większość ludzi zapomniała, że BEZ DRZEW ŻYCIE NA ZIEMI JEST NIEMOŻLIWE!

    Cieszy mnie, że są szlachetni ludzie, którzy są zatroskani o los "zielonych płuc", do których należysz miedzy innymi Ty.

    Pozdrawiam serdecznie i ciepło. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj :) Jakie to smutne, że te historie z drzewami w miastach są takie nagminne.

    My też zrobiliśmy mały raban, bo spustoszenia jakie poczyniono nie miały według nas żadnego sensownego uzasadnienia. Dowiedzieliśmy się tylko, że spółdzielnia miała stosowną zgodę i ekspertyzę zakresu niezbędnych działań. Niezbędnych ?!!!?
    Również usłyszeliśmy o zagrożeniach, o tym że wierzba miała nisko rozgałęziony pień i że istniało ryzyko, że jakaś gałąź złamie się w czasie wichury, spadnie komuś na głowę i będzie afera. Wściekłam się wtedy okropnie i nawrzeszczałam, że chyba nikt z nich dotąd nie widział jak zachowuje się wierzba w czasie wichury i że na takie ekspertyzy robione przez laików-teoretyków szkoda czasu i pieniędzy!

    Tyle, że jedyne co mogłam zrobić na tym etapie, to potupać z wściekłości. Nic się nie zmieniło - wierzby już stały zniszczone bezpowrotnie. Zazieleniły się trochę ostatnio, ale zanim odrosną im te piękne włosy (o ile w ogóle), to pewnie miną lata. Tyle razy patrzyłam jak zauroczona, jak wierzbowe włosy kładły się prawie do ziemi w czasie wichury; to był niesamowity taniec. Sama się zastanawiałam, jak to możliwe, że nic się nie łamie - fenomen natury...

    Szkoda, że tak niewiele ludzi rozumie takie sprawy... ale zawsze to lepiej niż, gdyby nie było nikogo takiego.

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,

    Do mnie także drzewa zawsze przemawiały, szczególnie brzozy i wierzby, nawet w bezwietrzne dni witały mnie swoimi witkami. W tej chwili mieszkam w regionie świata, gdzie ich nie ma, niemniej wciąż są mi bardzo drogie. To zbrodnia - na równi z zabiciem człowieka - co ludzie wyprawiają z drzewami, zwłaszcza tymi wiekowymi. Ale cóż się po nich spodziewać? Gardzą własnym plemieniem szykując mu zagładę, zabijają własne dzieci, bo taki mieli kaprys, dręczą zwierzęta, nie mają litości nawet dla stworzeń dużo mniejszych i bardziej bezbronnych, ba, nawet dla dzieci jeszcze nienarodzonych. Nie wiem - zwłaszcza kiedy przyglądałam się bestialskiemu cięciu drzew w okolicy gdzie mieszkałam - po co istnieje homo sapiens? Myślę, że ludzie nie zadają sobie tego pytania wyłącznie dlatego, że zostali zmanipulowani przez systemy religijne, które to dzień w dzień wmawiają im jacy są wyjątkowi. Podczas gdy nie są. Wierzę, że za każde ścięte drzewo, zegnie się przynajmniej kilku, którzy się tego dopuścili. Sama byłam świadkiem, jak na ciężkie choroby zeszli wszyscy sprawcy ścięcia ponad 10 kilkudziesięciu letnich topól w dawnym miejscu mojego zamieszkania. Umierali miesiącami, czy może to być przypadek? Nie, na to zasłużyli i na pocieszenie dodam, że żadne zaświaty na nich nie czekają ^ ^

    Ale to żadne pocieszenie ... :( Mogę tylko dołączyć się do gorącego żalu, bezsilności, do protestu. Ludzie pożałują któregoś dnia tego swojego pazernego zbydlęcenia.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj,
    i brzozy i te biedne wierzby mam właśnie tuż przed moimi oknami. O brzozy też się już martwię na zapas... Za moim oknem jest dużo zieleni - osiedle jest blisko lasu. Jednak zniszczenie każdego żywego zielonego stworzenia boli tak samo, jakby było jedno jedyne.

    Zgadzam się z Tobą, homo sapiens to dziwny gatunek - zupełnie oderwany od źródeł. Nie mogę ogarnąć, jak to się stało, że większość ludzi nie widzi siebie jako części natury. Nie rozumieją, jak eksploatują otaczający ich świat; unikają mówiących o tym publikacji, filmów. Większość zachowuje się tak jakby, była pozbawiona duszy - są takimi stworzeniami jednorazowego użytku, jak ich telefony, samochody, meble... Żyją wg zasady: "Działam, nie myślę i nic nie czuję". Skąd się wzięli? Po co? Mam kilka teorii...

    Niedawno czytałam zaskakujący, kapitalny tekst o szkockim ogrodzie Findhorn. Może jeszcze do niego wrócę na blogu... Na razie nie starcza mi czasu na napisanie wszystkiego, czym chciałabym się podzielić, dlatego od razu wklejam link: http://www.gnosis.art.pl/numery/gn01_hawken_findhorn.htm

    Pozdrawiam serdecznie

    ps. nawiązując jeszcze do tego "jednego, jedynego drzewa" - znasz może taką amerykańską bajkę dla dzieci z lat 70' pt. "The Lorax" (Dr. Seuss)? W Polsce nawet jej nie przetłumaczyli i nie wydali w wersji książkowej, a powinna być lekturą obowiązkową w szkołach. Dzieciaki znają tylko współczesną wersję kinową, ale ona trochę za bardzo podkolorowuje, podkręca i upraszcza temat.
    Zapomniałam o niej, gdy pisałam post, ale to idealna ilustracja, poważna, mimo, że skierowana do dzieci. Jakoś tak myślę, że tekst Ci się spodoba... http://www.youtube.com/watch?v=soRbNlPbHEo. Teraz, tak sobie myślę, że powinnam była zatytułować post: "I am the Lorax. I speak for the trees." ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za linki, przeurocza bajeczka. Nie znałam jej - ani starej wersji, ani nowej. Niestety choć idea piękna aby kształcić kolejne pokolenia o wartości drzew, jestem raczej sceptyczna jeśli chodzi o zasięg. Dwa dni temu dowiedziałam się, że zdewastowano kolejne drzewa opodal mojego starego domu na pn-PL. Bez kompletnego wyczucia, okaleczono wierzby w taki sposób, że ponoć teraz czeka je już tylko powolne usychanie, a wszystko dlatego, że debile które to zrobiły, sądziły że wierzba jest jak każdy inny krzaczek i można go podciąć to tu, to tam. Przyznaję więc - że nie ma już we mnie ani kropli tkliwości i nadziei nad rodzajem ludzkim za to, co robią. Łudzenie się, że kolejne pokolenia coś pojmą, są próżne. Więcej nie będę pisać, bo nie chcę zarazić goryczą.
      Ja też mówię w imieniu drzew. One mnie wychowały. W dzieciństwie przesypiałam noce w lesie, mech był mi pościelą. Zawsze do mnie mówiły, bez względu jak szalone może się to komukolwiek wydawać. Kiedy widzę ich cierpienie, odczuwam je całą sobą i wówczas wycięłabym w pień cały gatunek homo sapiens, bez mrugnięcia okiem. Ten rodzaj nie jest częścią Ziemi, nigdy nie był. Ludzie to szkodniki, które przywiał skądś kosmiczny wiatr. Jak szarańcza. Czego dotkną - to niszczą. Poza - oczywiście - nielicznymi wyjątkami, które dążą do zmiany, bo dobro jest celem samym w sobie, ale wyłącznie "celem", na który trzeba pracować, cała reszta, nadaje się tylko na przemiał. Czy nie jest to niesprawiedliwe, że z powodu jednego gatunku, mogą wyginąć miliony innych?
      I ta hipokryzja. Z jednej strony ogłaszają Dzień Lasu, Dni Parków, Drzew, etc... a za chwilę pozawalają, aby pod ich nosem ścinano całe połacie. Gdzie są więc Zieloni? Ta cała obłudna hałastra? Zwykłe drzewka w miastach nie zasługują na ratowanie? Tylko te, które stoją na drodze obwodnicy? Ech ...... Pardon, że wylewam te żale. Ale taki poruszyłaś temat, że nie sposób inaczej.

      Pozdrawiam serdecznie :(

      Usuń
    2. Rozumiem Twoje rozgoryczenie... Jest we mnie tyle samo złości, gdy codziennie podchodzę do okna. Z drugiej strony mam wrażenie, że te wierzby odżyją, bo mimo mizernych wypustów robią się coraz bardziej zielone na tych okaleczonych konarach. Mało tego, mam wrażenie, że potrzebują do tego również mojej energii... więc stoję i patrzę i cieszę się każdym listkiem...

      Niedawno w komentarzach pod jakimś artykułem (nie pamiętam już pod jakim, tyle ich czytam w necie), ktoś przytoczył sarkastycznie parafrazę starego cyklu dowcipów:

      "Spotykają się dwie planety. Jedna mówi do drugiej:
      - Coś ty taka smutna?
      - Ech wiesz... przytrafił mi się homo sapiens...
      - Eeeeee nie przejmuj się tak, to samo przejdzie..."

      Od razu skojarzyło mi się z tym, co często piszesz o ludziach... Ja jednak ciągle nie mam pewności, czy aby na pewno cały prometejski trud wykradania ognia bogom i przekazywania go ludzkości był nic nie wart...?

      Usuń
  5. Mam jeszcze jedno pytanie techniczne ;) Gdzie ustawia się ikonę wyświetlającą się w komentarzach przy nicku? Myślałam, że wystarczy ją osadzić w profilu, ale wygląda na to, ze nie :( Podpowiecie mi ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy masz konto na: https://plus.google.com/ ??

      Najprościej jest przełączyć swój stary Profil bloggera (http://www.blogger.com/profile/03128892964807318466, do czego zachęta na pewno gdzieś ci się wyświetla w ustawieniach bloga) na Google+, ale ustawienia "zdjęcia profilowego" można zrobić także na skrzynce mailowej. W gmailu. Jeśli we wszystkich tych miejscach wstawisz swojego awatara, będzie widoczny także na blogu. To tylko wydaje się skomplikowane, ale takie nie jest. Na pewno do tego dojdziesz, bez stresu :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Wygląda na to, że dopiero połączenie bloggera z profilem google+ umożliwiło wyświetlanie avatara w komentarzach. Dziwne... W każdym razie Basiu, dzięki za sugestię :)

      Usuń
  6. Pozwalam sobie (po raz drugi) na komentarz.

    W poprzednim pisałem o wycince (zbrodni) topól, jaka się dokonała na wałbrzyskim Podzamczu. Władze przedstawiły powody, których nie sposób podważyć, wszak zagrażały bezpieczeństwu mieszkańców, co nie znaczy, że przeszedłem obok tego wydarzenia obojętnie. Ubolewam nad "śmiercią" kilkudziesięciu drzew. W miejscu wyciętych topól pojawiły się trzy- czterometrowe drzewka klonu polnego. Skontaktowałem się z kolegą dendrologiem, który powiedział, że klon polny jest najbardziej odpowiednim drzewem do wysadzania alejek miejskich. Jest odporny na mrozy i różnego rodzaju choroby. Zasadzono ich ponad trzysta. Ponadto między drzewami pojawił się żywopłot, a przy ścieżce rowerowej piękne metalowe ławki.
    Ale kilka zdań wyjaśnienia. Pisałem o wycięciu dorodnego modrzewia przed blokiem. Wczoraj sprawdzałem w urzędzie miasta, w komórce, która zajmuje się infrastrukturą w tym zadrzewianiem osiedli, co było przyczyną usunięcia modrzewia. Wyjaśniono mi, że zaraz po zasiedleniu bloku, każdy mieszkaniec bez zgody sadził, co chciał i gdzie chciał. Modrzew ten zasadził mieszkaniec dwa metry od budynku, co po kilkunastu latach spowodowało, że korzenie sięgały podstacji transfokatora zasilającego budynek w energię elektryczną. Otrzymałem wyczerpujące wyjaśnienia od urzędniczki dotyczące tzw. "zielonej infrastruktury". Obecnie na osiedlach nie wolno sadzić niektórych gatunków drzew, w tym także topól. Ponadto, w miejsce wyciętego drzewa administrator, czy inny zarządca ma OBOWIĄZEK zasadzenia krzewu lub drzewa, które jest ujęte w załączniku. Będąc członkiem zarządu wspólnoty mieszkaniowej wystąpiliśmy o zgodę na wycięcie krzewu głogu, który sięgał okien mieszkania na piętrze. Otrzymaliśmy zgodę, ale... w miejscu usuniętego krzewu pojawiły się dwa krzewy wierzby niskopiennej.

    Żeby nie było wszystko tak cukierkowo, trochę goryczy, której wiele wylałaś w swoim poscie oraz moja szlachetna Internetowa Koleżanka Basia. Dużo jeżdżę rowerem, dlatego w promieniu 80- 100 kilometrów od Wałbrzycha, znam niemal wszystkie drogi. Kilka lat temu była akcja wycinania drzew, które rosły przy drodze. Widok przygnębiający! Przy drodze za Świdnicą w kierunku góry Ślęży, na odcinku dwóch kilometrów rosły czereśnie. Latem można było do woli posmakować owoców. Wycięto wszystkie drzewa. Między miejscowością Komorów a Milikowicami rosły grusze. Podobny los spotkał także te drzewa. Znam jedno miejsce koło Kątów Wrocławskich, gdzie pozostała samotna grusza! Pytałem ludzi, którzy dokonywali "egzekucji" drzew, kto wpadł na tak szalony pomysł. Usłyszałem, że jest to dyrektywa Unii Europejskiej, która nakazuje usunięcie drzew, ponieważ zagrażają bezpieczeństwu kierowców. Otylia Jędrzejczak jechała z bratem drogą, przy której nie było drzew, ale los sprawił, że z dużą prędkością zjechała z drogi i uderzyła w... jedno, samotnie rosnące w polu drzewo. Był to straszny wypadek - zginął brat Otyli a Ona kurowała się przez wiele miesięcy. Człowiek rozważny za kierownicą nie będzie rozbijał się na drzewach. Idioci nie powinni kierować autami.

    Jakie są korzyści z decyzji urzędasów z UE? Wiatr hula po drogach, zimą zaspy uniemożliwiają przejazd, deszcze powodują podtapianie pól przy drodze, a ilość wypadków na tych drogach wcale się nie zmniejszyła, wręcz przeciwnie - zwiększyła się! Osobiście, bym proponował tych głupków z UE kolczykować tak, jak robią to ze zwierzętami.

    Przepraszam, że tak się rozpisałem, dlatego uważam "temat drzew" za zamknięty.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisz jak najwięcej :) Mimo goryczy, Twój post był kojący...
      Każda świadomość, że jest nas więcej, jest kojąca...

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  7. Przepiękny wpis o drzewach - jakbym czytała samą siebie :)

    W tym roku kupiłam za miastem działkę ogrodową......szukałam długo odpowiedniej tzn takiej gdzie są drzewa. Trudno było ale znalazłam w końcu taką :)

    Miejsca gdzie jest dużo drzew, szczególnie wiekowych tworzą specyficzny klimat. Kocham takie miejsca i czuje się tam po prostu wspaniale - bezpiecznie i bajkowo.

    Pozdrawiam serdecznie
    Thelema

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc ja ciągle nie mogę zrozumieć, dlaczego niektórzy ludzie mają upodobanie do otoczenia pozbawionego drzew... Jak można kochać betonowe, lub trawnikowe pustynie ? Zresztą ile wytrzyma trawnik bez drzew, jeśli nie pompuje się w niego hektolitrów wody ? Kompletny brak logiki, prawda ?

      Dziękuję za miły komentarz i pozdrawiam serdecznie !

      Usuń